piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 5

 Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Siedzieliśmy tak w ciszy. Ja, wpatrzona w niego, on, wpatrzony w podłogę. To była bardzo niekomfortowa sytuacja. Naglę do salonu wszedł Justin.
-Lucas, szukałem cię. Musimy porozmawiać. - powiedział Justin. Z jego tonu można było powiedzieć jedno, jest nieźle wkurzony. Pomyślałam, że to nie moja sprawa i powróciłam do wcześniejszego zajęcia. Niestety nie mogłam zasnąć. Moja ciekawość nie zna granic. Podeszłam więc do drzwi prowadzących do korytarza głównego.
-Mówiłem ci, że ona mi się podoba...- powiedział Lucas. O tym to ja już wiem.
-Ale ja ci mówię już piąty raz, że mi też i masz się do niej nie odzywać!- powiedział jeszcze bardziej wkurzony. O Lucas'ie wiedziałam ale, że Justin?! No... Nie jest najbrzydszy. Uśmiechając się pod nosem wróciłam na fotel. Po chwili wszedł do salonu Justin.
-Rose, chcesz herbaty? - powiedział Justin. Gdy na niego spojrzała zauważyłam na jego twarzy uśmiech.
-Poproszę. - powiedziałam, odwzajemniając uśmiech.
-Zaraz ci przyniosę. - powiedział idąc w kierunku korytarza. Z jego twarzy nie schodził uśmiech. Oparłam głowę o fotel, zamknęłam oczy i zaczęłam nad tym wszystkim myśleć.
  Obudziłam się. Nade mną stał Justin a po drugiej stronie Lucas. Czułam się niekomfortowo. Wpatrywali się we mnie jak w jakieś słynne dzieło. Spojrzałam na nich po czym odwrócili się. Justin sięgnął na stolik gdzie leżała herbata.
-Proszę bardzo. - powiedział uśmiechając się. Sięgnęłam po kubek i wzięłam jeden, porządny łyk.
-Zrobiło się późno.- powiedziałam gdy spojrzałam na zegarek. Była 23:42. Wstałam z fotela i trzymając kubek ruszyłam w stronę schodów. Weszłam na górę. Wchodząc do pokoju usłyszałam śpiew.
-Chris? - powiedziałam sama do siebie. Wyszłam z pokoju i przykładając ucho do drzwi od pokoju Chris, nasłuchiwałam. Po chwili zapukałam i uchyliłam drzwi.
-Chris?
-Tak?- powiedziała, nucąc coś pod naosem.
-Ty tak śpiewasz?
-Przeszkadzam, prawda? - spytała przestając nucić i patrząc w podłogę.
-Nie. Właśnie chciałam ci powiedzieć, że masz wspaniały głos.
-Naprawdę tak myślisz?- powoli uniosła głowę i patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Jej brwi uniosły się.
-Oczywiście. - powiedziałam śmiejąc się.
-Dziękuję,- mówiąc to zarumieniła się. Ręką założyła włosy za ucho i patrzyła w bok.
-Też lubię śpiewać.
-Serio?! Nareszcie jest jakaś dziewczyna, która ma podobne zainteresowania i talenty jak ja. - naglę rzuciła się na mnie i przytuliła tak mocno, że nie mogłam oddychać.
-Zaśpiewamy coś razem?
-Może jutro dobra? Jestem zmęczona.
-No dobrze...-powiedziała puszczając mnie i odchodząc trzy kroki w tył patrząc w podłogę. Była zawiedziona. No niestety. Byłam tak zmęczona, że oczy same mi się zamykały. Wyszłam z pokoju Chris i weszłam do swojego. Rzuciłam się na łóżko po czym natychmiast zasnęłam.
                                       * * *
  Słońce wdzierając się prze rolety budziło mnie z mojego, pierwszego od przybycia tu, snu. Wstałam rozciągając bolące mięśnie. Otarłam oczy i ubrałam papucie. Zeszłam na dół i wbiegłam do kuchni.
-O... Dzień dobry.- powiedziałam zdziwiona. Myślałam, że nikogo nie będzie. Jednak, myliłam się.
-Dzień dobry. - powiedziała Chris siadając do stołu. Wzięłam z niej przykład. Usiadłam na swoim miejscu. Nałożyłam sobie trochę jajecznicy.
  Siedziałam w swoim pokoju kiedy nagle wbiegł Justin.
-Rose! Powiedz nam, kogo bardziej wolisz, mnie czy Lucasa?- powiedziała po czym wbiegł Lucas.
-Chłopaki, przestańcie! Karzecie mi wybierać?
-Nie. Po prostu jesteśmy ciekawi, który....-powiedział Justin.
-Żaden!
-Ale jak to?!- spytał zaskoczony Justin.
-Nie mogę wam powiedzieć bo znam was dopiero cztery dni.- powiedziałam - Możecie mnie zostawić samą?
-Jasne...- powiedział zasmucony Justin.
____________________________________________________
 Przepraszam, że tak późno dodaję kolejny rozdział. Prosiłabym o komentarze. Piszcie nawet negatywne, uwagi. Jestem po prostu ciekawa jak oceniacie moje pisanie opowiadań :)

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 4

  Szybko wbiegłam na górę. Stałam w wejściu do pokoju. Wolnym krokiem weszłam do środka.Podeszłam do okna i podpierając się dłońmi o parapet, wyjrzałam przez okno. Patrzyłam z prawej na lewą, z lewej na prawą i patrzyłam. Odsunęłam się z ulgą od okna i usiadłam na fotelu. Lecz nadal coś nie dawało mi spokoju. Może to szok, po tym co się dowiedziałam? A może strach,obawa, przed tym, że mnie znajdą te potwory? Sama nie wiedziałam. Za dużo informacji jak na dwa dni. W pokoju było ciemno. Podeszłam do drzwi od łazienki i otwierając drzwi, zaskrzypiały. Włączyłam światło i weszłam do wanny. Piana pływała swobodnie po gorącej wodzie. Była delikatna a płyn, z którego powstała, pachniał różami. Zamknęłam oczy i oparłam głowę. Rozproszyło mnie pukanie i nawoływanie.
-Rose! Jesteś tam? - to chyba był Lucas. Jego głos zagłuszała muzyka z małego radia, które się włączyło.
-W łazience! - krzyknęłam. Usłyszałam bieg do drzwi.
-Wychodź! Szybko! Nie mamy czasu! - odkrzyknął. Szybko wyszłam z wanny. Wytarłam się i ubrałam.
-Co się stało? - spytałam otwierając drzwi. Miałam rację, to był Lucas. Nie odpowiadając na moje pytanie złapał mnie za rękę i pociągnął. Zbiegliśmy na dół. Wbiegliśmy do kuchni, a potem do spiżarni. Tajne przejście? Nieźle! Lucas pociągnął mnie mocniej i zbiegaliśmy w dół. Wszystko było z kamienia i co jakiś czas były zapalone pochodnie. Schody w dół były lekko kręcone.Dobiegliśmy na dół. Znaleźliśmy się w małym pokoju gdzie byli obecni wszyscy mieszkańcy domu.
-Co się dzieje?- spytałam krzykiem. W moim głosie można było usłyszeć lęk i obawę. NIe wiedziałam o co chodzi.
-To oni! - krzyknęła z przerażeniem Kate - Dementorzy!
-Ciiii...- Justin złapał Kate i zakrył jej usta - Mogą nas usłyszeć... - jego zachowanie przypominało mi jakiegoś zabójcę z horrorów. Siedzieliśmy w ciszy nasłuchując. Jedyne co było słychać to jakiś powiew wiatru i jakieś piski.
-Rose, takie właśnie dźwięki wydają Dementorzy.- powiedział David z lekkim śmiechem.
-David. Nie mów tak głośno bo nas znajdą.- wyszeptał zdenerwowany Justin. Siedzieliśmy tak przez około dwie godziny. Czekaliśmy aż pójdą. Siedzieliśmy w grobowej ciszy. Nagle uniosły się dźwięki wybuchu. Zastała cisza.
-Siedźcie tu. Ja pójdę zobaczyć czy poszli.-oznajmił Justin.
-Nie! Jeśli ty idziesz to i ja!- wyrwałam się gwałtownie wstając z krzesła.
-Rose, proszę cię. Zostań. To zbyt niebezpieczne. - powiedział, głaszcząc dłonią mój polik. Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Nie zastanawiając się ruszyłam za nim gdy otworzył drzwi. Wszyscy byli na szczęście zajęci i mnie nie zatrzymali.Szłam kamiennymi schodami tuż za Justinem tak cicho aby mnie nie usłyszał. Gdy już byliśmy parę kroków przed 'tajnym' wejściem odezwałam się.
-Justin? - powiedziałam cicho. Ten odwrócił się gwałtownie i patrzyła na mnie jak na ducha.
-Rose?! Co ty tu robisz? Mówiłem żebyś została. - powiedział zdenerwowanym głosem. Mówił tak cicho, że prawie nie słyszałam jego słów. Ale wiedziałam jedno: Nie zostawię go! W jego  oczach zagościł niepokój. Nie zamierzałam jednak się wracać. Odwrócił się wiedząc, że nie zawrócę i otworzył drzwi. Popchną wejście i powoli otwierał je coraz bardziej. Było cicho. W powietrzu wyczuwalny była spalenizna. Nie wiem czy to spalenizna ale miało bardzo intensywny zapach. Odchylił drzwi od spiżarni i wystawił głowę. W kuchni było cicho i pusto. W powietrzy unosił się dym. Wszystko było rozwalone. Weszliśmy do kuchni i rozejrzeliśmy się. Wolno i cicho szliśmy w stronę korytarza głównego. Na szczęście nikogo nie spotkaliśmy. Po sprawdzeniu całego domu doszłam do wniosku, że nic ani nikogo tu nie ma. Lecz niestety wszystko było rozwalone. W całym mieszkaniu unosił się smród spalenizny i dym. Szybko zeszliśmy do piwnicy i zawołaliśmy resztę.
  Była już trzecia w nocy. Nie zważając na to, że jestem cała brudna i śmierdzę dymem, poszłam się położyć z jednym marzeniem: aby jak najszybciej zasnąć i przemyśleć dzisiejszy dzień dopiero rano. Próbowałam zasnąć. Nic z tego. Pomimo, że byłam zmęczona nie mogłam zasnąć, ponieważ to dla mnie za dużo. Najpierw opowieść o Dementorach. Teraz ich odwiedziny. Co to ma być?! Ty chyba dom wariatów! Przecież ja tu oszaleję! Leżałam tak do rana i rozmyślałam.

                                                                              * * *

   O 6:00 wstałam z łóżka. Wolnym krokiem doszłam do wanny i zaczęłam się myć. Nawet to zdawało mi się męczące. Dokładnie się umyłam i ubrałam się. Wyszłam z sypialni na dół. Ciągnąc nogi za sobą weszłam do kuchni.
-Dzień dobry. - powiedział Justin z uśmiechem. Wszyscy mieli wory pod oczami. Czy oni też nie spali?
-Dzień dobry.- odpowiedziałam ziewając.
-Dobrze się czujesz? Jesteś blada!- krzyknęła Chris przejmująco.
-Wszystko okej. Jestem tylko zmęczona. Nie zmrużyłam oka.
-A kto zmrużył?!- powiedziała Kate dłubiąc widelcem w jajecznicy.
-Oj, już przestań.- rozkazał Lucas - Siadaj Rose. Jajecznicę czy kanapki?
-Hymm...- zastanowiłam się - kanapki. - powiedziałam po czym się uśmiechnęłam. Skroiłam pomidora i ogórka w kostkę. Pokroiłam sałatę i dodałam, zakupionego wcześniej, sosu. Położyłam miskę z wymieszanymi składnikami na stole i usiadłam pomiędzy Justin'em  a Lucas'em. Nałożyłam sobie sałatki i wzięłam kanapkę. Po śniadaniu poszłam do salonu i usiadłam na fotelu. Przede mną znajdowała się plazma. Była tak wielka, że czułam się jak w kinie. Oparłam głowę o miękki fotel i zamknęłam oczy. Już prawie zasnęłam kiedy obudził mnie Lucas.
-Rose, musimy pogadać. - powiedział patrząc w podłogę. Jego głos drżał - Rose. Bo ty...ty mi się podobasz. - powiedział cicho, klęcząc przede mną i cały czas patrząc w podłogę. Zaniemówiłam.
__________________________________________________________________
Wreszcie jest! Rozdział 4! Proszę o opinię bo chciałabym wiedzieć czy Wam się podoba :)

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 3

 Po posiłku przyszedł czas na sprzątanie. Każdy zajął się swoimi sprawami. Moim i Chris zadaniem miało być posprzątanie po śniadaniu. Chris wzięła się za zmywanie a ja znoszeniem naczyń ze stołu na blat kuchenny.
-Chris, powiedz mi taką rzecz.- zaczęłam rozmowę.
-Tak?
-Jak ja się tu znalazłam? Czy ja...Czy ja nie żyje?
-Wiesz...- odwróciła się w moją stronę przerywając zmywanie - Miałaś wypadek. Było ślisko. Jechałaś autobusem. Nikt nie przeżył... - powiedziała po czym nie czekając na moją reakcję powróciła do swojej pracy. I wtedy mnie olśniło!
  Na dworze był szary, zimny listopadowy ranek, deszcz lał strumieniami. Krople spływały po szybie. Podziwiałam widoki kiedy..- przeszedł mnie dreszcz a łzy napłynęły do oczu - autobus wpadł w poślizg. To była dosłownie chwila. - czyli  to jednak prawda! Ja... ja nie żyje.
-A co z moją rodziną?- spytałam sięgając po chusteczki.
-Z ich zdrowiem wszystko dobrze. Lecz bardzo przeżywają twoją śmierć.- powiedziała Chris nie przerywając wykonywanej czynności. Stałam w miejscu. Miałam mętlik w głowie. Modliłam się aby to był tylko głupi sen. Niestety to nie sen. To rzeczywistość. Szybko zebrałam naczynia i pobiegłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczełam płakać. Dlaczego to musiało mi się przytrafić? Co ja zrobiłam? Chciałabym się spotkać z rodzicami. Tak za nimi tęsknie. Wtedy wpadłam na pomysł. Otarłam łzy i zbiegłam na dół. Wbiegłam do salonu gdzie był Justin.
-Justin. Możesz?- spytałam pokazując, że chce z nim porozmawiać na osobności.
-Coś się stało? - spytał gdy znaleźliśmy się na korytarzu gdzie nikogo nie było.
-Mam takie pytanie. Czy jako Anioł Ciemności mogę spotkać się z rodziną?
-Tak. Niestety będzie to dopiero możliwe w przyszłym tygodniu.
-Dlaczego? Nie mogę tyle czekać!- do moich oczu znowu napłynęły łzy.
-Nie mamy takich możliwości aby się teleportować na ziemię. Co tydzień jeździ pociąg.- powiedział.
-Pociąg? A nie ma szybszego sposobu?
-Przykro mi.
-No dobrze. - westchnęłam - Ważne, że w ogóle będę miała możliwość się z nimi spotkać.- powiedziałam po czym uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę schodów. Powoli weszłam do górę i kierowałam się ku mojemu pokojowi. Delikatnie uchyliłam drzwi które zaskrzypiały. Weszłam do środka. Wyciągnęłam mój ulubiony niebieski podkoszulek i białe, krótkie spodenki.
  Wyszłam z domu. Ruszyłam przed siebie. Po około dziesięciu minutach wolnego kroku znalazłam się w parku. Miał piękne wysokie drzewa. Ruszyłam wydeptaną ścieżką. Dotarłam do wąskiej rzeczki. Idąc wzdłuż rzeki szło się pod wierzbami, które znajdowały się po obu stronach ścieżki. Wierzby były posadzone jedna po drugiej. Było tam ślicznie. Szłam wolno ścieżką pod wierzbami myśląc, co ze mną będzie. Dotarłam do białej ławki. Nie byłam nawet w połowie drogi. Usiadłam i podziwiałam ten przepiękny krajobraz. O dziwo nikogo tam nie było. Siedziałam tam jeszcze przez dłuższą chwilę. Postanowiłam wrócić gdy zrobiło się ciemno. Dopiero gdy wstałam i spojrzałam na zegarek, zdałam sobie sprawę, że spędziłam tu prawie cały dzień. Ruszyłam w stronę z której przyszłam.
  Otwierając drzwi usłyszałam bieg.
-Gdzieś ty była?!- krzyczała zdenerwowana Chris.
-W parku.- powiedziałam spokojnie.
-Nie wolno nam tam chodzić, Rose!
-Czemu?
-Nas, Aniołów Ciemności - zaczął Lucas - mogą znaleźć Dementorzy.
-Demetorzy?-spytałam cofając się krok do tyłu. Ta nazwa mnie przeraziła
-Tak. Dementorzy to takie jakby... Demony. Są to pomocnicy Lord'a Voldemort'a. Nie widzą ale mają doskonale rozwinięty zmysł słuchu. Gdy jesteśmy poza terenem domu trzeba uważać. Mogą zaatakować z każdej strony. Pamiętaj! Musisz być uważna gdy wychodzisz.
-A kto to ten..Lord jakiś tam?
-Lord Voldemort. -poprawiła mnie Chris - To nasz największy wróg. Uznaje nas za słabych i próbuje zniszczyć każdego, kto należy do Aniołów Ciemności. Niestety teraz się mści ponieważ trzy razy pokonaliśmy go.

Dementorzy






___________________________________________________________________
Już jest 3 rozdział. Przepraszam, że tak późno ale jakoś w tym tygodniu dużo sprawdzianów ;D
Zachęcam do pisania komentarzy.

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 2

Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy zbliżając ciągle swoje twarze do siebie. Naglę do pokoju wpadła Kate. Szybko odwróciliśmy się w stronę drzwi
-David i Lucas! - krzyczała nie mogąc nic więcej powiedzieć.
-Co? - spytał Justin.
-Pobili się! - krzyknęła wybiegając z pokoju. Justin bez namysłu ruszył za nią. Wstałam z łóżka i poszłam za nimi. W salonie ujrzałam Lucas'a. Z nosa leciała mu krew. O dziwo David'owi nic się nie stało. Podeszłam do Lucas'a siedzącego na fotelu.
-Lucas, nic ci nie jest?-spytałam.
-Nie, nic mi nie jest. Ale widzę, że masz niezłą pamięć do imion- powiedział po czym skierował wzrok na mnie i uśmiechnął się.
-Przyniosę więcej chusteczek.- oznajmiłam wstając z podłogi. Truchtem pobiegłam do kuchni i rozejrzałam się. Tam są! Podbiegłam do stolika, który stał w kącie. Chwyciłam chusteczki i pobiegłam z powrotem do salonu.
-Proszę.- zwróciłam się do Lucas'a podając paczkę chusteczek. Po raz kolejny uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę po chusteczki. - Mam nadzieję, że będzie dobrze. - powiedziałam do Justin'a siedzącego tuż koło mnie.
-To nic poważnego. - odpowiedział wpatrując się w krwawiący nos Lucas'a. W jego głosie usłyszałam szczyptę niepewności. Chyba sam nie wiedział co mówi. Złapałam Lucas'a za rękę.
-Wszystko będzie dobrze- powiedziałam z uśmiechem i łzami w oczach. Odwzajemnił uśmiech i łza spłynęła mu po poliku.
-Chodź Lucas. Odprowadzę cię do pokoju.- powiedział Justin przerywając grobową cisze. Wstał z podłogi i łapiąc Lucas'a weszli na górę. Po chwili dziewczyny też zaczęły się zbierać. David poszedł chwilę po dziewczynach. Zostałam sama zastanawiając się dalej nad dzisiejszym dniem. Nic z tego wszystkiego nie rozumiałam. Co się wczoraj stało? Czy ja...umarłam? Na samą myśl robiło mi się słabo. Poszłam więc do pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Łzy spływały po moich policzkach. Zaczęłam się robić senna. Położyłam się i patrząc w sufit dalej rozmyślałam. Zaraz po tym usnęłam.

                                                           * * *


    Obudziło mnie pukanie do drzwi.
-Proszę. -krzyknęłam zachrypniętym głosem.
-Rose, wstawaj. Idę zrobić zakupy. Idziesz ze mną? - spytała Chris stojąc w progu.
-Nie wiem. Nie mam pieniędzy.
-A po co ci pieniądze?- spytała śmiejąc się.
-A choćby po to aby zapłacić.
-My, Anioły Ciemności, nie płacimy. To do nas niepodobne.-powiedziała cały czas się śmiejąc.
-Kradzieże nie wychodzą mi najlepiej.
-E tam. To nie kradzież. My mamy wszystko za darmo. Opłaca nas tata Justina. Jest bardzo bogaty. Masz 20 minut.- mówiła zamykając za sobą drzwi. Szybko wyszłam spod kołdry,  ubrałam się, uczesałam i umyłam zęby. Zbiegłam na dół.
-Szybka jesteś. Zostało ci 10 minut. - zaśmiała się. Nic nie odpowiedziałam. Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do limuzyny. Całą drogę jechałyśmy w ciszy która zdawała się trwać wieczność. Wysiadłyśmy pod marketem. Wzięłyśmy koszyki i weszłyśmy do środka.
-Bierz wszystko co chcesz.- powiedziała po czy znikła między regałami. Brałam wszystko co wydawało mi się potrzebne. Spotkałyśmy się przy dziale ze słodyczami.
-Wzięłaś wszystko?-spytała.
-Chyba tak.
-To chodź. -powiedziała i kierowała się ku wyjściu. Nikt nas nie zatrzymał? Wsiadłyśmy do limuzyny i wróciłyśmy do domu.
    Otworzyłam drzwi wejściowe od mieszkania i wtarmosiłam trzy duże torby z jedzeniem. Chris przyniosła kolejne dwie. Wszyscy jeszcze spali. Zaniosłyśmy torby do kuchni i rozpakowałyśmy je. Wyciągnęłam talerze, noże i widelce a Chris zaczęła robić herbatę i kanapki.
-I co? Tak wygląda wasze życie?- spytałam rozkładając talerze na stole.
-Tak. Nie jest najgorzej. Dobre jest przynajmniej to, że otaczają cię fajni ludzie.- mówiła - Najmilszy i najfajniejszy jest Lucas.
-Podoba ci się?
-Trochę. - powiedziała cicho. Położyła talerz z kanapkami na stole. Zauważyłam na jej policzku rumieniec. Do kuchni wszedł Lucas a zaraz za nim Justin.
-Cześć dziewczyny.- powiedział Lucas przeciągając się.
-Możecie już siadać. Śniadanie prawie gotowe.-poinformowała ich Chris niosąc herabatę.
-Pójdę obudzić resztę śpiochów.- powiedział Justin po czy zniknął. W kuchni zapadła cisza. Chris chodziła od blatu, biorąc herbatę, do stołu, odkładając ją. W ciszy dało się usłyszeć zbieganie  po schodach. Nagle w kuchni znaleźli się wszyscy.
-Siadajcie. Śniadanie już jest gotowe.- powiedziała Chris kładąc ostatnie dwie herbaty i siadając. Wszyscy zajęli miejsca i zaczęli jeść.
-Jak tam zakupy Rose?- zapytała Kate uśmiechając się złośliwie.
-Daj jej spokój.-stanął w mojej obronie Justin - Nie przejmuj się nią. Ona już taka jest.-wyszeptał mi do ucha. Nie rozumiałam Kate. Wszystkich i o wszystko się czepiała. No...zakupy jak zakupy. Prawie. Przecież wszystko jest opłacone.Jednak nadal spokoju nie dawała mi jedna myśl. Czemu tu jestem? Nic nie pamiętam. Co się ze mną stało i jak tu się znalazłam. Musiałam z kimś o tym porozmawiać. Musiała to być zaufana osoba. Postanowiła porozmawiać z...
_____________________________________________________________________________
Proszę bardzo. Drugi rozdział "Aniołów Ciemności". Nie jestem najlepsza w pisaniu. Tak wiem. Ale bardzo lubię pisać i dlatego powstał ten blog. Może z czasem wejdę w wprawę i będą o wiele lepsze rozdziały? Kto tam mnie wie xD

Rozdział 1

 Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Powoli otwierałam oczy pocierając je rękoma. Usiadłam na łóżku rozglądając się. Zaskoczona wstałam i wyszłam z pokoju. Znalazłam się w bardzo długim korytarzu. Ruszyłam w stronę schodów po czym zeszłam na dół. Wszędzie drzwi! Usłyszałam śmiechy. Szłam w stronę dobiegającego hałasu i znalazłam się w wielkiej kuchni. Na środku stał długi stół przy którym siedziało pięć osób.
-Nareszcie wstała- powiedziała jedna z dziewczyn.
-Yhh..przestań marudzić.- powiedział - Jestem Justin Okro. - zwrócił się do mnie.
-Ja jestem Rose Blayk.-odpowiedziałam lekko uśmiechając się. Justin wstał i podszedł do mnie. Stanął obok i zaczął wymieniać.
-To jest David Stenn.
-Miło mi Rose- odezwał się blondyn siedzący z brzegu.
-Tam siedzi Christine Grant-kontynuował Justin - Obok Chris siedzi Lucas Williams. I nasza kochana Katie Blue.-powiedział Justin ze złowieszczym uśmieszkiem.
-Mów mi Kate.-powiedziała po czym wytknęła język Justin'owi i odwróciła się plecami.
-Gdzie ja w ogóle jestem?- spytałam odwracając się przodem do Justina.
-Trafiłaś do świata aniołów ciemności.-odpowiedział uśmiechając się szeroko jakby coś kombinował.
-Czemu akurat trafiłam do was a nie do aniołów...jasności?
-Tak. Anioły jasności i ciemności- powiedział śmiejąc się -Jesteś teraz jedną z nas ponieważ nie byłaś idealna. W swoim życiu wybierałaś bardzo często złe ścieżki. Kradłaś, niszczyłaś rzeczy które należą do państwa.- mówiąc te słowa jego uśmiech stawał się szerszy a jego oczy zaczęły błyszczeć.
-Wystarczy Justin!- krzyknęła Chris wstając z krzesła. Jej oczy zrobiły się czerwone. -Każdemu mówisz to samo!
-Chris, uspokój się.-powiedział spokojnie David. - Idź lepiej oprowadź Rose po mieszkaniu.
-Właśnie! Chodź Rose!- jej twarz rozpromieniła się. Szła w moją stronę szybkim krokiem i złapała mnie za rękę nie zatrzymując się. Zaprowadziła mnie na górę. Weszłyśmy do pokoju w którym się obudziłam.
-To jest twój pokój.- uśmiechnęła się. Gwałtownym ruchem pociągnęła mnie z powrotem na korytarz. Otworzyła drzwi od pokoju leżącego tuż koło mojego.
-A tu jest mój. Jakbyś chciała pogadać to często tu przebywam- powiedziała uśmiechając się jeszcze bardziej. Jej pokój był ogromny. Cały biało-czarny, zresztą jak wszystko w tym domu. Na środku stało ogromne łóżko. Stałam tak patrząc na najmniejszy element. Chris cały czas trzymała mnie za rękę. Po chwili ciszy pociągnęła mnie tak mocno do tyłu, że wylądowałam na ziemi.
-Auć!- krzyknęłam.
-Przepraszam! Nic ci nie jest?- spytała Chris podnosząc mnie.
-Nie, wszystko okej. Tylko następnym razem delikatniej. - powiedziałam po czym zaczęłyśmy się śmiać. Złapała mnie i pomogła dojść do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku.
-Jutro pokażę ci resztę domu. A teraz odpocznij sobie- powiedziała wychodząc i zamykając drzwi. Siedziałam tak jeszcze przez minutę. Wstałam i ruszyłam ku szafie. Otworzyłam ją. No,no... nowe ciuchy. Wyciągałam i oglądałam ubrania po kolei uśmiechając się. Znalazłam sukienkę, która od razu mi się spodobała. Przymierzyłam ją. Zaczęłam się przeglądać w lustrze.W tym momencie wszedł Justin. Usiadłam na łóżku i czekałam na werdykt. 
-Wyglądasz...- jego oczy zaczęły się powiększać-Wyglądasz ślicznie.
-Dziękuję- powiedziałam uśmiechając się. Czułam, że zaczęłam się rumienić. Justin usiadł koło mnie. Nasze twarze są tak blisko.








_________________________________________________________________________________
 Jest! Pierwszy rozdział. Wiem, że początek mi nie wyszedł ale to moje pierwsze opowiadanie :) Mam nadzieje, że nie wyszło aż tak źle jak myślę. Piszcie w komentarzach czy może być :)